Start
Trądzik młodzieńczy
Zapach naszego ciała
Letnie problemy kosmetyczne
Depilacja
O mnie - zakres usług
Jak dojechać ?
Kontakt
Linki
Moje artykuły
Materiały dydaktyczne
Moje artykuły Print

Pielęgnacja preparatami nawilżającymi

(A. Białecka, T. Wasyłyszyn  - "Kosmetyka i kosmetologia" 2005)

Od dłuższego czasu koncerny kosmetyczne, zwłaszcza europejskie starają się wyrobić w nas obsesję, jakoby nasza skóra była organem rozpaczliwie potrzebującym nieustannego nawilżenia. Co więcej, jeśli wierzyć reklamom kosmetyków można by dojść do wniosku, że jeśli w skórę nie wpompujemy sporej ilość wody to ta będzie jakaś gorsza, a już na pewno starsza. Nic podobnego. Sprawę jednak komplikuje fakt, iż pewna część dermatologów jest skłonna przyznać rację firmom kosmetycznym.

Aby nadać zjawisku nawilżania skóry bardziej „naukową” aurę, firmy kosmetyczne często wykonują jakieś badania potwierdzające wysoką skuteczność swoich produktów. Po bliższym przyjrzeniu się tym badaniom okazuje się, że w wielu przypadkach są to ankiety, w których jakiś procent ankietowanych kobiet stwierdza, że np. „skóra ma więcej blasku”. Słowem nie używa się tu żadnych naukowych kryteriów, tylko ocenia subiektywne doznania. W najlepszym przypadku jest to jedno lub dwa zdjęcia spod mikroskopu elektronowego, a więc żaden powtarzalny materiał mogący posłużyć jako podstawa pracy naukowej. Badania te nie są zazwyczaj nigdzie publikowane i nie wiadomo jak dokładnie zostały wykonane, np. jakich metod statystycznych użyto przy obróbce wyników.

Ponieważ przeciętny człowiek słysząc zapewnienie, że badania te mają coś wspólnego z nauką czuje się pewniej, na stronach internetowych wspomnianych firm dumnie widnieją odsyłacze do działu badań („recherche”), jednak po kliknięciu na nie okazuje się, że nic tam w zasadzie nie ma. Niedawno jedna z firm podała jako wielki sukces stworzenie w ramach „recherche” trójwymiarowego modelu włosa (!).

Możemy dowiedzieć się co najwyżej ile dana firma wydała na badania i obejrzeć kilka kolorowych obrazków.

Inaczej wyglądają badania kosmetyków w Stanach Zjednoczonych. Kilka wiodących firm wykonuje badania niczym nieustępujące badaniom leków, a same badania są publikowane w poważnej prasie fachowej. Dlatego uważam, że krajowi producenci kosmetyków, którzy są w stanie dostarczyć produkt niczym nieustępujący zagranicznej konkurencji, powinni w swym marketingu wzorować się raczej na doświadczeniach amerykańskich.

Nie istnieją żadne badania dowodzące jednoznacznie szkodliwości kremów nawilżających, ale nie ma też żadnych badań dowodzących ich przydatności. Takie badania byłoby zresztą trudno przeprowadzić gdyż niezbędne byłyby wielokrotne biopsje zdrowej skóry twarzy, a na to nie wydają zgody komisje etyki. Stwarza to sytuację, w której przemysł kosmetyczny lansuje wiele produktów, które nie będąc lekami, nie podlegają surowemu reżimowi badań klinicznych. Tym samym tezy lansowane przez przemysł kosmetyczny nie muszą być akceptowane, choć nie mogą być odrzucone.

W związku z powyższym, choć trudno w to uwierzyć, znajomość działania preparatów opiera się często na przypuszczeniach lub na pseudo – badaniach, przewidzianych bardziej na efekt marketingowy niż na rzetelne sprawdzenie jak dany preparat działa – przynajmniej w Europie. Tak więc dokładnie nie wiadomo co się dzieje ze skórą po posmarowaniu kremem nawilżającym!

Oprócz tego producenci sugerują, że ich kremy są w stanie przetransportować różne substancje odżywcze w głąb skóry (właściwej), która leży parę milimetrów pod naskórkiem. Tymczasem większość emulsji wnika co najwyżej do górnych warstw naskórka. Tam komórki skóry – keratynocyty, wchłaniają krople tych zawiesin i przetwarzają w inne struktury, tzw. ciała lamellarne. Te zostają wydzielone do przestrzeni międzykomórkowej, gdyż komórki wyższych warstw naskórka nie przylegają ściśle do siebie. Cząstki, takie jak np. kolagen w ogóle nie wnikają do skóry. Inaczej jest z małymi cząstkami: kwas glikolowy, hormony płciowe, nitrogliceryna i niektóre trucizny wnikają łatwo przez naskórek do skóry właściwej. Tak działają leki „w plasterkach” (TTS – transdermal therapeutic system).

 
Obecnie wydaje się, że skład kremów powinien odzwierciedlać subtelną równowagę pomiędzy faza wodną i tłuszczową w proporcjach, w jakich znajdują się one w naskórku. Ponadto działanie ochronne kremów wzmacniają pewne specyficzne tłuszcze, np. ceramidy, występujące w ciałach lamellarnych. Tym samym przeznaczeniem kremów wydaje się dzisiaj raczej ochrona skóry, niż jej odżywianie.

Jak większość kobiet zauważyłam, że wiele problemów kosmetycznych skóry bierze się z niewłaściwego doboru kosmetyków. Wydaje się nieuzasadnione myślenie, jakoby substancje odżywcze mogły być dostarczone przez skórę. Naskórek w przeciwieństwie do nabłonka przewodu pokarmowego nie może wchłaniać witamin. Witaminy odgrywają tutaj ważną rolę, ale nie koniecznie odżywczą. I tak np. witamina C chroni przed szkodliwym działaniem ultrafioletu.

Całkowita odnowa naskórka trwa około miesiąc. Niestety jest mało prawdopodobne, aby po miesięcznej aplikacji jakiegoś kremu stan skóry uległ diametralnej poprawie. Dzieje się tak dlatego, że zawiesiny wodno – tłuszczowe, jakimi są kremy zatrzymują się w naskórku i nie posiadają zdolności przenikania w głąb skóry. Uczucie „wygładzenia” po zastosowaniu kremu nawilżającego może być spowodowane wyłącznie obrzękiem trwającym do kilkunastu godzin, tj. do następnego użycia i nie zostawia żadnego trwałego śladu.

Do skóry właściwej przedostają się tylko niektóre substancje, np. kwas glikolowy, mający zdolność pobudzania fibroblastów do syntezy kolagenu. A właśnie kolagen jest białkiem nadającym skórze jędrność i napięcie. Niestety, stosowanie kosmetyków z kwasem glikolowym zawsze wiąże się z mniejszym lub większym podrażnieniem skóry. Tym zapewne trzeba tłumaczyć fakt, że Panie chętniej sięgają po mało skuteczny krem nawilżający. Inną obiecująca substancją jest najnowsze „dziecko” kosmetologii – kinetyna, fitohormon o właściwościach opóźniających starzenie się. Udowodniono, że substancja ta rozjaśnia przebarwienia i poprawia spoistość skóry a także zmniejsza ilość wolnych rodników. Polski przemysł kosmetyczny może się pochwalić wdrożeniem kosmetyków z kinetyną jako jeden z pierwszych na świecie.


Trądzik

( A. Bałecka, T. Wasyłyszyn - "Sukces" 2005)

Trądzik nie jest choroba dotyczącą jedynie nastolatków. Drugą i obecnie chyba najliczniejszą grupę stanowią pacjenci między 30 a 40 rokiem życia. Trądzik u tych pacjentów jest związany głównie z nadmiarem pracy, stresem, nieregularnym odżywianiem, nieregularnym snem, nadużywaniem kosmetyków. W tym aspekcie trądzik jest chorobą cywilizacyjną podobnie jak choroba wieńcowa lub nadciśnienie. Zmiany we wszystkich odmianach trądzika zlokalizowane są w tzw. obszarach łojotokowych: centralnej części twarzy, dekoltu i pleców. Blizny po trądziku potrafią poważnie oszpecić najpiękniejszą twarz. Chociażby dlatego trądzik powinno się leczyć.

Przyczyn trądzika tradycyjnie upatruje się w przemianach hormonalnych okresu dojrzewania, w co trudno jest uwierzyć u pacjentów po trzydziestce. Nowsze badania wskazują na rolę rogowacenia ujść mieszków włosowych. "Zatkane" mieszki wypełniają się łojem i właśnie w ten sposób powstają zaskórniki. Z czasem dochodzi do zakażenia treści zaskórnika i powstają zmiany zapalne, te najbrzydsze i najbardziej bolesne. Bakterie, które znajdują się w mieszkach włosowych (Propionibacterium Acnes) produkują enzymy rozkładające tłuszcze do wolnych kwasów tłuszczowych. Te ostatnie mają działanie drażniące i to właśnie one, bardziej niż same bakterie są odpowiedzialne za stan zapalny i bolesność "dojrzałych" wykwitów trądzikowych.

Apogeum tych zmian przypada na okresy obniżonej odporności, przepracowania itp. Ponadto zmiany ulegają nasileniu pod wpływem stosowania doustnych leków anabolicznych (sterydy na przyrost masy mięśniowej), witaminy B12 i innych leków.

Leczenie trądzika powinien prowadzić lekarz dermatolog. Metody leczenia są różne. Najczęściej lekarze przepisują, przynajmniej na początku doustny antybiotyk, a miejscowo jeden z markowych preparatów przeciwtrądzikowych. W najcięższych postaciach przepisuje się lek doustny z grupy tzw. retinoidów. Leczenie takie jest bardzo drogie i nieobojętne dla zdrowia. Dlatego po latach leczenia lekami doustnymi do łask lekarzy wracają recepturowe (sporządzane przez aptekę) płyny i maści. Leki te pozbawione są działań niepożądanych leków doustnych i są stosunkowo tanie. Pod okiem doświadczonego lekarza leczenie takie u większości pacjentów przynosi efekt nie gorszy, niż leczenie doustne.

Zazwyczaj niezbędna jest także wizyta w gabinecie kosmetycznym. Oczyszczenie twarzy powinno ograniczyć się do usunięcia zaskórników, bez naruszania stanów zapalnych. Korzystne jest stosowanie zabiegów alfa-hydroksy kwasami, popularnie nazywanymi kwasami owocowymi. Zabiegi jonoforezy wspomagają efekt czyszczenia, zmniejszając obrzęk i rumień towarzyszący zabiegowi. W codziennej kosmetyce skóry korzystne jest stosowanie mydeł syntetycznych o niskim pH, najlepiej wzbogaconych wyciągami z szałwi i nagietka bądź z zawartością siarki.

ESEJ O WŁOSACH – CZ. I - JAK ZACHOWAĆ WŁOSY...

(T. Wasyłyszyn, A. Białecka - "sukces" 2005)

W naszej kulturze utarło się, że bujne włosy na głowie wyglądają estetycznie. Wysiłki współczesnej dermatologii estetycznej zmierzają więc do tego, aby włosy na głowie zachować, zaś zbędne owłosienie innych okolic ciała usunąć. W pierwszym z artykułów przedstawimy najczęstsze przyczyny utraty włosów oraz perspektywy ich leczenia.

Łysienie typu męskiego – dotyczy w różnym stopniu nawet połowy mężczyzn. Jest więc to raczej norma dla pewnej części populacji ale w naszej kulturze, gdzie bujna fryzura jest symbolem prestiżu i sukcesu trwa walka o gęste włosy. Łysienie to pojawia się dość wcześnie – nawet koło 20 roku życia i wtedy rokuje najgorzej. Obszar utraty włosów typowo obejmuje kąty czołowe i czubek głowy. Przyczyną jest wzmożona ekspresja receptora dla androgenów w mieszkach włosowych na głowie. Paradoksalnie, ten sam hormon, który osłabia włosy na głowie, wzmacnia włosy na innych częściach ciała. Leczenie łysienia typu męskiego, pomimo szerokiej oferty dedykowanych kosmetyków oraz leków recepturowych pozostaje poważnym wyzwaniem. W wielu przypadkach leki zwalczające łojotok (który często towarzyszy chorobie) oraz poprawiające krążenie w skórze głowy przynoszą poprawę. W najcięższych przypadkach nawet kontrowersyjne doustne leki hamujące aktywność androgenów w tkankach obwodowych przynoszą jedynie niewielkie zahamowanie wypadania.

Łysienia występujące u kobiet – to kilka jednostek, z których najważniejsze dzisiaj wydaje się łysienie niedoborowe wynikające z niedostatecznej podaży żelaza w diecie. Dwie ostatnie dekady poradnictwa dla kobiet ukształtowały dietę nowoczesnej kobiety jako coś co składa się głownie z beztłuszczowych jogurtów i półsurowych jarzyn. Mięso jest „ciężkie” i „niezdrowe”. Nic dziwnego, że spora część kobiet (głównie tych najciężej pracujących) ma objawy anemii do których należy wypadanie włosów. Problem ma w naszym kraju skalę epidemii. Leczenie jest trudne, bo kobiety głęboko przeświadczone o szkodliwości mięsa nie są w stanie go jeść i często niezbędna jest pomoc psychiatry. Poprawę uzyskuje się podając preparaty żelaza. Drugą pod względem częstości przyczyną łysienia kobiet jest łysienie rozlane – spowodowane zaburzeniami hormonalnymi np. okresu klimakterium. Leczenie jest endokrynologiczne. W obu przypadkach „kobiecych” łysień ważne jest także stosowanie preparatów miejscowych, które poprawiają ukrwienie skóry głowy ułatwiając odrost zdrowych włosów. Klinicznie łysienie u kobiet w większości przypadków przebiega z równomiernym przerzedzeniem włosów z przodu i na środku głowy.

Łysienie plackowate to rosnący problem współczesnej dermatologii. Obecnie pod względem częstości występowania najczęściej jest wymieniane na trzecim miejscu. Dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn. Włosy początkowo wypadają ogniskami wielkości kilku centymetrów, ale często choroba postępuje powodując całkowite wyłysienie skóry głowy oraz stopniowo zajmuje obszary poza głową. Najcięższe przypadki obejmują utratę wszystkich włosów na ciele. Jedyne trwałe efekty przynosi leczenie difenylocyklopropenonem (diphencyprone – DCP), lekiem miejscowym który wywołując niewielką reakcje alergiczną powoduje odrost włosów.

CZ. II – JAK POZBYĆ SIE ZBEDNYCH WŁOSÓW...

Owłosienie pokrywa całą powierzchnię ludzkiego ciała, z wyjątkiem: dłoniowych powierzchni rąk, podeszw stóp, czerwieni wargowej i błon śluzowych. Włosy innych okolic ciała niż głowa – a raczej wysiłki różnych kultur zmierzające do ich zachowania lub usunięcia stanowią złożony problem socjologiczny i etnograficzny. Kobiety większości krajów usuwają wspomniane owłosienie całkowicie lub częściowo. U mężczyzn w kulturze zachodu owłosienie tułowia przeważnie jest „pożądane” i uchodzi za sexy. Inaczej jest w krajach dalekiego wschodu, gdzie mężczyźni golą torsy. Jeśli chodzi o męski zarost to jesteśmy świadkami paradoksu. Mimo iż technicznie jest możliwe permanentne usunięcie włosów (np. depilacja laserowa) mężczyźni wolą codziennie żmudnie usuwać włosy na brodzie żyletką lub golarką. Tak więc problemem medycyny estetycznej jest nie tylko utrzymanie włosów na głowie, ale też pozbywanie się zbędnego owłosienia – co opiszemy w drugiej części naszego eseju o włosach. Poniżej przedstawiamy najczęstsze metody depilacji.

Golenie – jest najprostszą i najtańszą metodą – dlatego jest dalej szeroko stosowane. Włosy odrastają szybko i mogą wrastać. Przy uszkodzeniu ciągłości naskórka, „zacięciu” - mogą wystąpić zakażenia.

Depilator mechaniczny – przy jego użyciu włos zostaje urwany nieco poniżej powierzchni skóry, przeważnie nad korzeniem, odrasta więc dłużej niż po goleniu. Ponadto, o ile golenie wzmacnia włosy, zabiegi depilatorem wydają się włosy osłabiać. Częstość wrastania włosów jest znacznie większa niż po goleniu, jednak jest to bardzo indywidualne.

Tak zwany „wosk na zimno” dostępny jest pod postacią wszelkiego rodzaju plastrów depilujących w sklepach kosmetycznych i supermarketach. Skuteczność tej metody przy odrobinie wprawy jest duża, natomiast bolesność i ilość powikłań może być znaczna. „Gorący wosk” najczęściej stosuje się go w gabinetach kosmetycznych. Wosk o odpowiedniej temperaturze wylewa się na powierzchnię skóry, a po zastygnięciu zrywa się jednym wprawnym ruchem. Niewielkie nawet przekroczenie odpowiedniej temperatury wosku może doprowadzić do oparzenia oraz zdarcia naskórka na sporej powierzchni. Dlatego na gorący wosk warto udać się do sprawdzonej kosmetyczki.

Depilacja elektryczna - świetnie nadaje się do usunięcia kilku uporczywie odrastających włosków np. na twarzy lub w okolicy brodawki sutkowej. Metodą tą można trwale usunąć pojedyncze włosy – nie nadaje się na duże powierzchnie.

Depilacja laserowa – ze względu na malejące ceny zabiegów wydaje się coraz bardziej godna polecenia. Dobry efekt uzyskuje się jednak wyłącznie u osób o jasnej, nieopalonej skórze oraz o stosunkowo ciemnych włosach. W dobrych gabinetach 5-6 zabiegów usuwa całkowicie i nieodwracalnie owłosienie nóg oraz okolicy tzw. bikini. Powikłania są niewielkie, głównie są to małe oparzenia.

 
Materiały opracowano we współpracy z dermatologami.
Użyte materiały zamieszczono za zgodą autorów.
Designed by T.I.V. + Michaszek 2005 C